Odkąd powstała reklama wizualna produkty prezentowane są za pośrednictwem modeli. Osoba taka ma na celu oczywiście podniesienie sprzedaży i wywołanie w kupującym konkretnych odczuć. Dzięki odpowiednio dobranym modelom wielkie firmy kreują też kanony piękna i chęć dążenia do nich, co pośrednio podnosić ma ich sprzedaż. Jak zmienia się używanie modeli w reklamie i czy w ogóle model ma wpływ na decyzje zakupowe?
Czy piękna modelka ma tak na prawdę wpływ na decyzje zakupowe?
To, że osoby atrakcyjne fizycznie wywołują na nas bardziej pozytywne wrażenie niż osoby uznane za brzydkie jest marketingowcom dobrze znane. Oceniamy je lepiej i chętniej powierzylibyśmy im nasze pieniądze, naśladujemy je też chętniej. Czy ma to jednak realny wpływ na decyzje zakupowe? Badania na ten temat są niejednoznaczne, jednak wiele z nich skłania się ku odpowiedzi negatywnej.
Niektóre badania mówią, że jeśli nasza reakcja emocjonalna na neutralny bodziec (czyli modelkę) będzie pozytywna przeniesiemy ją na obiekt znajdujący się w pobliżu.
Produkty związane z atrakcyjnością dzielą się na te, które mają rozwiązać problemy z wyglądem i te, które piękno uwydatniają. Pierwszymi będą wszystkie produkty takie jak kremy przeciwzmarszczkowe, przeciwtrądzikowe, szampony przeciwłupieżowe itd. W drugiej zaś perfumy, kosmetyki do makijażu i temu podobne, które mają urodę podkreślić. Badania naukowe pokazały, że w przypadku tych podnoszących atrakcyjność rola ładnego modela czy modelki może zwiększyć chęć zakupu. W przypadku poprawiaczy wad nie ma to żadnego znaczenia.
Badania pokazały również, że atrakcyjne modelki często wywołują negatywne skojarzenia, gdyż kupujący się do nich porównują. Wywołuje to niechęć do modelki, której urody w naszym mniemaniu nie możemy doścignąć. Wykorzystanie modelingu w marketingu musi więc być dobrze przemyślane. Nie powinniśmy wychodzić z założenia, że pokazanie ładnej osoby przyniesie reklamie sukces.
Body positiv i nowe kanony piękna a marketing.
Każde pokolenie ma inne kanony piękna. Ostatnie kilkanaście lat promowało osoby wysportowane, bardzo szczupłe, umięśnione, kobiety i mężczyzn o konkretnym topie urody. Obecnie coraz więcej osób, szczególnie tych młodych wie już, że jest to kanon, któremu większość nie może sprostać. Wywołał on tylko wiele kompleksów, niepewność i przyczynił się do anoreksji czy depresji mnóstwa osób na całym świecie. Ludzie nie chcą podążać już za kanonem dyktowanym przez wielkie koncerny kosmetyczne i modowe. Chcą naturalności i akceptacji.
Dlatego od kilku lat działa nurt body positiv czyli pozytywności ciała, który pokazuje, że ludzie wyglądają różnie i wszystkie opcje są piękne. Nawet wielkie koncerny kosmetyczne jak np. Dove promują różne kolory skóry, sylwetki i wiek. Wiele marek poszło o krok dalej, modelami zostały osoby uważane wcześniej za niepełnosprawne i takie których nie powinno się pokazywać w reklamie np. osoby z zespołem downa, chore na bielactwo, albinizm itd. Furorę robią modelki bielizny plus size. Podążanie trendem białej, szczupłej modelki wydaje się być passe w kontekście marketingowym i sprzedażowym. Dodatkowo odchodzi się od retuszu i wszystkiego co sztuczne.
Adekwatne użycie modela czy epatowanie seksem jako strategia marketingowa?
Nawet w reklamach typu beauty obecnie używa się do pracy modeli w wieku emerytalnym, pokazując ich ze strony bardziej intymnej. Ma to związek z nurtem body positiv, ale ma też sens z punktu widzenia marketingowego. Wszak produktów dedykowanych dla osób starszych nie może reklamować model w wieku 30 lat czy nawet 50 lat, gdyż klient musi się z modelem poniekąd utożsamiać, chcieć mu zaufać albo dążyć do takiego wyglądu jaki prezentuje model. Ludzie od razu widzą, że model jest po prostu dużo młodszy.
Używanie półnagich modelek do reklamy zakładu wulkanizacyjnego, czy sprzedaż kosiarek spalinowych z erotycznym podtekstem jako slogan reklamowy jest w obecnych czasach brane za śmieszne i niezręczne. Użycie seksualności jest odpowiednie tam gdzie wymaga tego produkt np. przy gadżetach erotycznych czy bieliźnie. Czasem lepiej zrezygnować z modeli niż popełnić błąd, który będzie firmę kosztował śmieszność.